Otwieram kopertę wyciągam z niej białą kartkę, zapisaną prawie
do połowy. Czuję lekkie ukłucie w brzuchu… Strach? Zaczynam czytać.
Nadszedł czas
na test ostateczny
Stratę
zauważysz niedługo
Pamiętaj, że
termin nie jest wieczny
Próba
odbędzie się jutro
Nie zapomnij jeszcze
tylko o jednym
Do celu po
trupach jest droga
A ta wiadomość
tropem banalnym
Przekazem od
twego wroga
Okay. Co to jest?! Zero podpisów, wyjaśnień. Tylko jakiś podejrzany
wierszyk z drętwymi rymami. Żart? Groźba? Zabawa? Przypadek? Teraz na pewno
tego nie określę, bo nie mam pojęcia, na jakiej podstawie. No i kto niby mógłby
być tym wrogiem? Może po prostu list nie miał trafić do mnie i to tylko jakaś
pomyłka? W sumie, nie jest zaadresowany, więc to mogłoby być całkiem możliwe. W
każdym razie zostaję jeszcze jedna sprawa, której w tym momencie też nie jestem
w stanie rozwiązać - jak to się tutaj dostało?! Wątpię, żeby zrobili to rodzice
czy moja młodsza siostra, a poza nimi chyba nikt tu nie przebywał…
Postanawiam na razie nie zajmować sobie umysłu sprawą
tajemniczej przesyłki. Wstaję z krzesła, by włożyć ponownie złożoną kartkę do
kieszeni spodni. Niech sobie czeka… Na coś…?
Zostaje mi już tylko odrobienie lekcji, a następnie
przygotowanie się do snu. Oraz robienie tego wszystkiego z nadzieją, że jutro
uda mi się wszystko wyjaśnić z Sophie.
*****
- Co z nią? - pyta postać
obrócona do mnie tyłem.
Tym razem nią
nie jestem. Tym razem… Mam wrażenie, jakby w ogóle mnie tu nie było. Może
obserwuję to wszystko z góry? Może znów udało mi się wzbić w powietrze?
- Zamknięta, na razie bezpieczna - odpowiada druga
osoba, stoi obok mnie. - Teraz wystarczy już tylko czekać.
O czym lub o kim oni mogą mówić? Na co chcą czekać?
Dlaczego słyszę głośny śmiech, który powoli przeradza się… W dzwonek budzika…?
Po obudzeniu od razu biegnę do kuchni, w międzyczasie
zastanawiając się nad sensem (lub jego brakiem) tego snu. Wciąż nie jestem
pewien, czy jest jakaś szansa, żeby miał on cokolwiek wspólnego z
rzeczywistością. Czy coś takiego jest w ogóle możliwe…?
Dzisiaj tato odprowadza Cass do przedszkola, więc tym razem nie
muszę się o nią martwić. W spokoju zjadam śniadanie, pakuję plecak, zakładam
trampki i wychodzę z domu. Okazuje się, że mam jeszcze trochę czasu, więc po
drodze udaję się do małego sklepu spożywczego. Decyduję się na czekoladę, z
myślą o Sophie. Nie mam zamiaru ją przekupywać, skądże. Po prostu wiem, że może
umilić jej to dzień, więc czemu miałbym jej nie uszczęśliwiać? Opuszczam sklep
ze słodkością, a następnie kieruję się w stronę szkoły.
*****
Kiedy jestem już pod naszą klasą, w tłumie uczniów próbuję
odnaleźć Cass. Niestety, nigdzie nie mogę jej dostrzec. Może będzie za chwilę?
W sumie zostały jeszcze trzy minuty do dzwonka. Może po prostu się spóźni? A
może jest chora? Nie, na to ostatnie raczej nic nie wskazywało. Może nie
przyszła do szkoły przeze mnie? Chyba, że miała wypadek… Dobra, stop! Nie widzę
jej przez chwilę i już zachowuję się, jakbym oszalał. Przecież dziewczyna ma
prawo raz nie przyjść do szkoły, prawda? Choć umysł podpowiada mi raczej coś
innego… Nie opuszcza mnie przeczucie, że coś naprawdę mogło jej się stać. Tylko
mam mu uwierzyć czy je zignorować…?
Dzwonek
rozpoczyna pierwszą lekcję. To na szczęście zastępstwo z panem od chemii, więc
znów nie będziemy nic robić. Siadam tylko w jednej z wolnych ławek z tyłu i
rzucam rzeczy na ziemię. Tym razem nikt się do mnie nie przysiada, co jak najbardziej
mi odpowiada.
Czas
mija. Sophie wciąż nie ma, a ja coraz bardziej zaczynam się martwić. Coś każe
mi to robić. Coś nie pozwala mi
siedzieć spokojnie. I przez to coś
nagle do głowy przychodzi mi okropna myśl. Trzy zdarzenia i zjawiska nagle
łączą się w jedno. Tylko dlaczego? Przecież to nie może być prawda… List, sen,
nieobecność Soph. Czy to możliwe, że właśnie ona ma być moją stratą, „nią”, która jest „zamknięta, na razie
bezpieczna”? Czy to możliwe, żeby sen i list okazały się prawdą; żadną pomyłką?
Nie.
To absurd. To nie może tak wyglądać. Kto słyszał o tym, by sny się spełniały, a
ktoś w niemożliwy sposób dostarczał listy. To tylko głupi przypadek. Głupi
przypadek…. Prawda?
Kolejna
myśl. Nienienienienie. Dlaczego?!
Jedno słowo. SYLOUR. Właśnie przypominam sobie jego historię. Długo żyje, jest
inny, chce się zemścić. A co, jeśli
on naprawdę gdzieś tu jest? I to właśnie on, „mój wróg”, wystawia mnie teraz na
„próbę”… Cokolwiek miałoby to znaczyć…?
Nie
chcę, naprawdę nie chcę teraz o tym myśleć. Po prostu kładę głowę na ławce.
Cokolwiek, tylko nie myślenie o tym, proszę…
*****
Wychodzę
na przerwę. Siadam obok drzwi do klasy pod ścianą. Opieram o nią głowę. W
pewnym momencie czuję, że w mojej kieszeni wibruje telefon. Zbyt szybkim ruchem
wyciągam go i, nie patrząc na dane dzwoniącego, odbieram i przykładam do ucha.
-
Tak? - zaczynam zdenerwowanym głosem.
-
Dzień dobry, tu mama Sophie - odzywa
się głos.
Dlaczego
ona dzwoni? Mój oddech niespodziewanie przyspiesza.
-
Coś… Coś się stało? - pytam ostrożnie.
-
Chciałam tylko zapytać, czy Sophie jest w
szkole - mówi spokojnym głosem.
Zaraz,
dlaczego miałoby jej nie być…? Dlaczego jej mama miałaby nic o tym nie wiedzieć…?
-
Emm… Nie ma… - odpowiadam zdezorientowany. - A… Nie została w domu? - Głośno
przełykam ślinę.
-
Nie, znalazłam na jej łóżku liścik, że
będzie u ciebie, rano nie było jej w domu… - mówi coraz wolniej. - Ale zostawiła telefon, więc zadzwoniłam na
twój numer. Więc mówisz, że u ciebie jej nie było…?
-
Chyba mamy problem… - odzywam się, niemal nie otwierając ust.
-
Wiesz, co mogło się z nią stać?! -
prawie krzyczy.
Ale
to nie może być prawda!
-
Niestety tak - mówię szybko. - Mniej więcej… - Dodaję. - Ale spokojnie.
Obiecuję pani, że ją znajdę.
Choć wszystko na to wskazuje.
-
Uciekła?! - pyta zdziwiona matka.
Zniszczę go za to.
-
Gorzej, proszę pani. - Biorę głęboki wdech, by zakończyć szeptem. - Ktoś ją porwał.
_________________________
Wiem, jest chyba jeszcze krótszy od poprzedniego. Ale ciii, przynajmniej coś się dzieje :P No i chcę to wszystko rozłożyć, tak żeby wyszło razem 27 rozdziałów plus epilog (no i prolog), jak w planie, w którym to wszystko jest już opisane :D
Rozdział byłby wcześniej, gdyby nie to, że w zeszłym tygodniu miałam trzy sprawdziany... Jednego dnia w dodatku...
A kiedy następny? Nie wiem, może będzie jeszcze w tym tygodniu, spróbuję jeszcze dzisiaj zacząć go pisać c: Ale nic nie obiecuję, znowu. Nie wiem, jak wyjdzie :P
No to ten... Piszcie, czy się podoba i co o tym wszystkim myślicie ;)
Jak jakieś błędy znajdziecie, to też piszcie :]
A, jeszcze coś: jak u kogoś mam coś do nadrobienia, to mam wielką prośbę - napiszcie mi o tym na blogu arrowtales.blogspot.com pod ostatnim postem informacyjnym, bo chciałabym mieć to wszystko razem, żeby łatwiej było się odnaleźć :) LINK DO POSTA Wkrótce wszystko będę nadrabiać c:
Do następnego! :3
PS.: Tak, wiem, okropna rymowanka XD Niestety, żadne lepsze rymy do głowy mi nie przyszły :P
Świetny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńZ tym listem to rzeczywiście akcja... Żeby tak od razu chcieć werbować Sophie? Durnie wiedzieli, że Arielce na niej zależy... :v Ech.
To Avrielowe przeczucie, że coś jest nie tak, nie zawiodło.
Ahh, muszę Cię pochwalić za piękną rymowankę! Cudowna, naprawdę, co Ty gadasz, że nie?! :D
I za rozdział.
I za wszystkie blogi...
Dobra, nie miałam Ci gratulować, tylko pisać o odczuciach na temat rozdziału...
Też zastanawia mnie ten list, w sensie - jak się dostał do pokoju bohatera? Pewnie ten głupek, który więzi Sophie mu go podrzucił.
I znalazłam mini-mini błąd: "[...] w tłumie uczniów probuję odnaleźć Cass". Chyba powinno być Sophie. :p
A teraz przepraszam, że już kończę, ale matma się sama nie odrobi...
Pozdrawiam i życzę weny, a przede wszystkim czasu!
!Ala!
Hahaha, cieszę się, że rymowanka jednak się spodobała XD Chociaż to było takie: "Kurde, co się rymuje z 'jednym'?!" XD
UsuńOh tak, zdecydowanie powinno być "Sophie", jakoś tak pomyliło mi się z jego siostrą :P Dzięki, zaraz poprawię! :3
Dziękuję za wszystko! I nawzajem! :*
Weszłam tutaj można powiedzieć przez przypadek, ale z pewnością zostanę tu na dłużej!
OdpowiedzUsuńWszystko mnie zaintrygowało i nie odpuściłambym sobie tak świetnego bloga!
A co do rymowanki jak dla genialna. Nie wiem o co Ci chodzi!
Sama także jestem ciekawa jak ten list siętam znalazł... Ale przyjdzie mi czas dowiedzieć się później...
Pozdrawiam i życzę weny!
Jerzysia
Przepraszam za te wszystkie błędy, ale oczywiście nie sprawdziłam :0
Usuń* jak dla mnie
* się tam
Jeszcze raz pozdrawiam :0
O proszę, jakaś odmiana - ktoś nowy dołączył :) Co oczywiście jak najbardziej mnie cieszy! :3
UsuńBardzo dziękuję za wszystkie miłe słowa, dobrze, że rymowanka także przypadła Ci do gustu :3
Pozdrawiam również! :)