Na ulicy oświetlonej już tylko samymi lampami nagle
pojawiło się dwoje ludzi z małym zawiniątkiem. Mężczyzna sprawdził na zegarku
godzinę. 21:34. Podeszli pod numer 14 na Flower Street.
- A więc to tutaj? - spytała kobieta, nie
oczekując odpowiedzi. - Jesteś pewien, że to dobre miejsce? - była wyraźnie
zdenerwowana.
- Hej, spokojnie. Ci ludzie są naprawdę dobrzy.
Przecież ich obserwowaliśmy. Wiemy o nich wszystko, co powinniśmy. Oni marzą,
żeby zostać wybranymi, choć… Nie do końca o tym wiedzą - „No okay, nie za
dobrze to ująłem…”. - Będzie dobrze, na pewno się nadają. To nasi najlepsi
kandydaci.
- No w sumie to racja… Tak bardzo nie chcę tego
robić - kobieta popatrzyła na swojego towarzysza.
- Przecież wiesz, że ja też nie… Ale inaczej nie
może się to rozegrać. Spróbujmy uratować chociaż jedną osobę - mężczyzna objął
ją ramieniem. - No to się żegnamy… - oboje przytulili zawiniątko i je
pocałowali. Kobieta zaczęła cicho płakać. Mężczyzna obejrzał się, by sprawdzić,
czy na pewno nikogo nie ma w pobliżu. Nie potrzebowali świadków. Wręcz nie
mogli ich mieć. W przeciwnym razie to wszystko byłoby na marne.
Gdy był już pewny, że są sami na tej ulicy i że
nikt ich nie obserwuje, położył nosidełko pod drzwiami domu, a do niego włożył
śpiące dziecko oraz list i lekką paczkę. Razem popatrzyli jeszcze chwilę na to,
a właściwie na tego, kogo mieli już za chwile zostawić obcym ludziom i już
nigdy więcej się z nim nie spotkać. Nie będą uczyli go chodzić, nie zaprowadzą
go po raz pierwszy do przedszkola ani szkoły. Nigdy z nim nie porozmawiają. Ale
tak musiało być. Innego wyjścia nie było. Przynajmniej dziecko w ogóle
przeżyje. Rodzice zadzwonili do drzwi.
Słysząc dzwonek, pani Mary wstała z fotela i otworzyła
zamek. Wyszła na zewnątrz i ujrzała „prezent”. Zaczęła się rozglądać, ale ci,
którzy go podrzucili, zniknęli. Gdy kobieta weszła z dzieckiem do środka,
usłyszała krzyk. Potem huk. Jeden strzał. I drugi.
Zapowiada się świetnie :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będzie takie fajne jak twoje drugie opowiadanie, a może nawet lepsze :D
W każdym razie życzę dużo weny, bo każdy kto pisze wie jak bardzo jest ona potrzebna!
sadness-do-not-live-in-the-soul.blogspot.com
Oj tak... :D Dlatego też dziękuję bardzo :)
UsuńTwój drugi blog 8) czytam oczywiście
OdpowiedzUsuńWitam :D Czytam, czytam i jest bardzo intrygujące :D Czytać, czytać idę 1
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wpadłeś na bloga i że zamierzasz czytać dalej ^-^ Dzięki za komentarz :3
Usuń