"Bo­hater nie jest od­ważniej­szy od zwykłego człowieka, ale jest od­ważny pięć mi­nut dłużej."

sobota, 15 listopada 2014

Rozdział 8 - Aktualizacja rodziny i nieudane spotkanie

      Jestem w naszym starym domu. Nie pamiętam już, kiedy tu przyszedłem. Może przed chwilą? Może godzinę temu? Siedzę w pustym salonie. To wygląda trochę, jak mój sen. Ale nie jest tak samo. Nagle otwierają się drzwi. Ktoś wchodzi. A właściwie dwa "ktosie". Wysoka kobieta z brązowymi włosami oraz jeszcze wyższy rudy mężczyzna. Nie mam na sobie ani soczewek, ani farby, więc trochę się boję, bo nie powinienem pokazywać się tak obcym.
      - Phoenix... - kobieta mówi prawie bezgłośnie. Ale skąd ona zna moje imię? - Synku!
      - Tęskniliśmy - mówi mężczyzna z uśmiechem. Jakoś tępo się na nich patrzę. - Wyrosłeś...
      - Mama? Tato? To naprawdę wy? - nie wierzę w to.
      - Tak, Phi - mój... Tato... Znów się uśmiecha. Więc mówią na mnie "Phi"? Jak ta liczba?!
      - Co wy tutaj robicie? Jak się tutaj znaleźliście? Jak to możliwe?! - podchodzę do nich odrobinę bliżej.
      - Spokojnie, tutaj wszystko jest możliwe - mama też się do mnie uśmiecha, choć ma łzy w oczach. Tutaj. Tutaj... Tutaj?! No nie, to znowu sen!
      - Nie! Ja nie chcę się budzić, mamo! Ja chcę z wami zostać! - zachowuję się jak pięciolatek, ale inaczej nie mogę... - Proszę, nie odchodźcie, mam do was tyle pytań!
      - Synu, tak nie można. Nie możemy zostać.Musimy wracać. Nie bój się, Mary i James zajmą się tobą, jak zawsze - tato próbuje mnie uspokoić.
      - To odpowied mi chociaż na jedno pytanie, proszę! - krzyczę, ale oni zaczynają już iść w stronę wyjścia. - Mamo, tato! KIM JA JESTEM?! - odchodzą...
      W ostatniej chwili tato się obraca i dzieje się coś bardzo dziwnego. Wyciąga dłoń w moją stronę, wierzchem do góry i lekko porusza palcami. Nagle tworzy się w nich... Kulka ognia. Tato ruchem ręki w górę zmusza ją do lewitowania na wysokości jego płonących oczu (są takie, jak moje), a potem pcha ją. Tyle, że bez dotykania.
      - Jesteś naszym synem, Phoenix'ie - słyszę ostatnie słowa taty, a potem rodzice znikają. Chcę za nimi biec, ale nagle... Budzę się. Ale co to miało oznaczać? Mam na myśli ten ogień. Chyba... Chyba naprawdę się boję.
      Jest sobota. Raczej nie będę miał wiele do roboty... Ale nie! Przecież to TA sobota! Na początek robię kilkadziesiąt pompek, brzuszków i podciągnięć, potem ubieram się i idę biegać. Następnie idę na śniadanie. Mary i John już czekają.
      - No i jak? - pyta tato (jednak wracam do nazywania ich rodzicami, bo nie chcę nie traktować ich jako rodzinę). - Wszyscy gotowi?
      - Jeśli pokój jest gotowy, to my chyba nie możemy nie być, prawda? - odpowiada mama z uśmiechem.
      - To o której idziemy? - pytam, smarując kanapkę dżemem.
      - Mamy tam być około 12:00, więc myślę, że wyjdziemy o 10:00, to pójdziemy jeszcze na jakieś małe zakupy i ogólnie się jeszcze dodatkowo przygotujemy - odpowiada James.
      Gdy kończymy jeść śniadanie oraz po nim sprzątać, jest 9:32. Idę do pokoju, jeszcze trochę porządkuję, chowam wszystkie ubrania do szafy i zabieram z biurka ciekawe, ale prywatne rzeczy nie do dotykania przez innych ludzi. Potem zakładam moją nową bluzę oraz czarne trampki i razem z rodzicami idę do auta. Prowadzi James. Jadąc, prawie w ogóle się do siebie nie odzywamy. Oni wyobrażają sobie, jak zmieni się ich życie, a ja, jak ona w ogóle będzie wyglądać. Nigdy się z nią jeszcze nie spotkałem...
      Na początku jedziemy do sklepu, a tam kupujemy kilka zabawek, jakiś kocyk, coś do jedzenia. Ciekawe, czy ucieszy się z prezentów... Chyba powinna, w końcu one wszystkie tak mają...
      Wreszcie jesteśmy na miejscu. Parkujemy i wysiadamy przed dość ponurym miejscem. Jest to duży, szary budynek w kształcie zwykłego prostokąta z dużą ilością okien oraz z trojgiem drzwi. Wchodzimy do środka przez te na środku, największe. Znajdujemy się w zupełnie pustym korytarzu. Z niego przechodzimy do czegoś w rodzaju przedpokoju. Tam spotykamy się ze strażnikiem. Witamy się i pytamy o drogę. Mężczyzna wskazuje nam odpowiednie drzwi, a my posłusznie przez nie przechodzimy.
      Jesteśmy w dość małym pokoiku. Znajduje się tutaj stolik, na którym leżą kartki i kredki, cztery krzesła, skrzynia z zabawkami, szafa z przeróżnymi grami i okno. Siadam na jednym z krzeseł. Później przychodzi jakaś kobieta i prosi na chwilę rodziców do innego pomieszczenia. Siedząc na krześle i czekając na nich, rozglądam się jeszcze po pokoju, wyglądam przez okno. Cały czas o niej myślę.
      I nagle wchodzą. Na początku Mary i James, za nimi tamta pani, a następnie ona. Jest bardzo niska (no to akurat mnie nie dziwi ze względu na wiek), ma dość jasnobrązowe długie włosy, śliczne i duże bladoniebieskie oczu oraz nieśmiałą minę. Chyba jest trochę wystraszona, ale na mój widok się uśmiecha. Odwzajemniam uśmiech. Jest... Słodka...
      - To jest Cassidy, ma prawie sześć lat - powiedziała kobieta i się do mnie uśmiechnęła. - Cassidy - teraz zwróciła głowę w stronę małej - to jest Avriel. Zostawimy was na chwilę samych i pójdziemy z rodzicami jeszcze coś załatwić - rodzice razem z panią znów wyszli.
      - Hej, jestem Avriel. Możesz do mnie mówić Avi. No chyba, że wymyślisz dla mnie jakieś lepsze imię - uśmiechnąłem się do niej.
      - To ty będziesz moim braciszkiem? - wyszeptała mi do ucha.
      - Tak. Ale tylko, jeśli ty będziesz moją siostrzyczką - zrobiłem to samo, co ona. Uśmiechnęła się.
      Mam nadzieję, że nie będzie się mnie bała i na szczęście jak na razie nic na to nie wskazuje. Usiadła na krześle naprzeciwko mnie i zaczęła się we mnie wpatrywać.
      - A fajnie jest mieć brata? - spytała takim głosem, jakby pytała o jakąś największą tajemnice na świecie.
      - Hmm... No nie wiem, nigdy nie miałem brata... Ale spokojnie, niedługo sama zdążysz się o tym przekonać - odpowiedziałem jej w taki sposób, jakbym na takie właśnie tajemnicze pytanie odpowiadał.
      Wtedy weszli rodzice, już bez tej pani. Powiedzieli, że możemy już iść, więc wstałem z krzesła i ruszyłem w stronę drzwi, ale w tym samym momencie Cassidy złapała mnie za rękę. Na początku popatrzyłem na nią zdziwiony, ale już po chwili uśmiechnąłem się do niej, zdając sobie sprawę z tego, że teraz będzie już tak bardzo często. Bo od teraz mam siostrę. I od teraz będę chodził z nią za rękę, będę opowiadał jej bajki, zaprowadzał do przedszkola, a potem do szkoły i będę jej bronił. Od teraz jestem bratem. I chcę być dobrym bratem.
      Kiedy wróciliśmy do domu i razem oprowadziliśmy po nim Cassie, poszedłem do swojego pokoju i wziąłem telefon. Wybrałem numer Sophie, który podała mi wczoraj w szkole.
      - Masz może ochotę na wspólny obiad i spacer po parku? - zapytałem nawet bez przywitania.
      - Za 10 minut pod kawiarnią - odpowiedziała i rozłączyliśmy się bez pożegnania.
      9 minut później stałem już w wyznaczonym miejscu. Wcześniej powiedziałem rodzicom, że wychodzę i wziąłem jakieś pieniądze na posiłek. Dokładnie minutę po moim przyjściu zobaczyłem ją. Ma na sobie jeansy oraz koszulkę ze znakiem Batmana, a jasne włosy splecione są w dwa warkocze. Cieszę się, że przyszłą w normalnych ubraniach, a nie w jakichś szczególnie wybieranych, bo niezbyt naturalnie bym się wtedy przy niej czuł. Przytuliliśmy się na przywitanie i razem poszliśmy do restauracji.
      Kiedy siedzieliśmy już przy stoliku i czekaliśmy na zamówione spaghetti, rozmawialiśmy o nowym członku mojej rodziny oraz trochę o szkole. Myślałem chwilę (dosłownie chwileczkę), żeby powiedzieć jej o moich rodzicach i liście, ale szybko zrezygnowałem. Potem zjedliśmy obiad i poszliśmy w stronę drugiego punktu naszego spotkania.
      Do samego parku wchodzi się przez bramę obrośniętą roślinami. Nawet ona jest tutaj piękna. Przeszliśmy przez nią, podziwiając piękno jej oraz innych kwiatów, drzew i krzewów w tym miejscu.
      Dosyć długo spacerowaliśmy alejkami, mijając dziesiątki psów, wiewiórek, dzieci, matek z wózkami, całych rodzin, rowerzystów, osób jeżdżących na rolkach i deskorolkach, biegaczy, starszych osób i turystów. O tej porze w soboty można było tutaj zobaczyć osoby z każdej "kategorii". Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.
      W końcu zrobiło się ciemno, więc także trochę chłodniej. Zauważyłem, że Sophie jest zimno, więc oddałem jej swoją bluzę. Usiedliśmy razem na ławce. Wtuliliśmy się w siebie i zaczęliśmy obserwować gwiazdy. Siedzieliśmy w cichy, gdy park powoli zaczynał coraz bardziej pustoszeć.
      W pewnym momencie w tej samej chwili popatrzyliśmy sobie prosto w oczy. Jej są takie piękne. Z resztą tak samo, jak i reszta twarzy oraz... Reszta jej całej... Nie mogłem już dłużej czekać. "Tak, to jest dobry moment" - usłyszałem gdzieś w głębi duszy. Położyłem dłoń na jej włosach i lekko przysunąłem jej głowę do siebie. I wtedy... I wtedy nagle rzuciły się na nas trzy osoby z nożami.





____________________






No i takie zakończenie rozdziału :P Jak wam się podoba ogólnie on cały? I nowe imię - Cassidy? :D Tak w ogóle wyraźcie swoją opinię - na czego tam temat chcecie :) To takie cudowne czytać potem tak miłe komentarze i wiedzieć, że ma się dla kogo pisać ^___^




A teraz... Rysunek Sophie :) Co o nim sądzicie? :D






6 komentarzy:

  1. Pierwsza cześć była smutna. Ten sen. Jednocześnie też bardzo wciągająca i nic nie zostało wyjaśnione, a nawet skomplikowały się trochę sprawy, przez tę kulę ognia, którą stworzył tato Arviela. Druga cześć, o Cassidy, słodka, urocza :3 Reszta tak samo interesująca. I to zakończenie... Wow :D Ciekawie, coraz ciekawiej :D Ogółem, rozdział tak samo świetny, jak i pozostałe, a może i lepszy :D Rysunek Sophie- śliczny. I ta koszulka :D Wiesz, że mnie takie rzeczy cieszą :D Czekam na kolejny rozdział :) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znowu dziękuję :D A co,do koszulki - wiem, ja z resztą sama byk się tak ubrała :)

      Usuń
  2. Świetnie! Sen jeszcze bardziej utwierdził mnie w przekonaniu, że Arviel ma ma jakąś moc związaną z ogniem :) Co do siostry to fajnie,że pojawił się ktoś nowy(imię też jest ekstra) ;) A zakończenie? Po prostu nie wiem co powiedzieć, bo jest genialne! Oczywiście czekam na następny rozdział i rysunek, bo są super :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju, dziękuję ^___^ Następny postaram się zrobić rysunek właśnie Cassidy :)

      Usuń
  3. Smutne strasznie :( boże jak mogłaś zepsuć taki moment XDDDDDDD tu tak idealnie obiad spacer gwiazdy i... nozownicy XD Cassie świetne imię :3 co do tajemniczych mocy Arielka to wiedziałam 8) nie spodziewałam się siostry, ale bardzo fajny wątek. Może ona tez będzie miała super moce? XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No... Na początku myślałam, że zrobię jakieś normalne zakończebie, ale w końcu stwierdziłam, że... Po prostu musiałam to zepsuć :)))

      Usuń