"Bo­hater nie jest od­ważniej­szy od zwykłego człowieka, ale jest od­ważny pięć mi­nut dłużej."

środa, 12 listopada 2014

Rozdział 6 - Urodziny, czyli niezwykły zwykły dzień

      Kiedy wchodzę do kuchni, mama i tato wyjątkowo już tam są. Na początku nie mogę przypomnieć sobie o co chodzi. Jednak już po chwili widzę stojący na stole mały torcik - wszystko jasne. Gdyby nie rodzice, to chyba sam całkowicie zapominałbym o swoich urodzinach. Na stole leży jeszcze kilka rzeczy, są zapakowane.
      - Wszystkiego najlepszego, Avi - Mary przytula mnie i z trudem całuje w czoło.
      - No, dzisiaj kończysz 17 lat, jesteś już prawie dorosły - James również mnie przytula, a potem staje przy kuchence i uśmiecha się.

      - Dziękuję... - mówię zmieszany. To dla mnie dość niezręczne, gdy rodzice robią mi takie niespodzianki, bo wydaje mi się, że już i tak zbyt wiele dla mnie robią. W końcu nie jestem ich prawdziwym synem, a poza tym - jestem już prawie dorosły, jak to określił James.
      - Mamy coś dla ciebie - Mary ciągle się uśmiecha.
      - Ale mamo, przecież wiecie, że nie trzeba mi nic dawać, tyle dla mnie robicie...
      - Nie gadaj, tylko rozpakowuj prezenty! - tato klepie mnie w ramię na zachętę.
      Podchodzę do stołu. Widzę trzy paczki - dwie większe i jedna dosyć mała. Biorę pierwszą z brzegu, ostrożnie ją rozpakowuję. Bluza. Dobrze, już się bałem, że kupią mi coś droższego, coś wyjątkowego, za co będzie mi głupio, że dają mi takie rzeczy. Ale zostały jeszcze dwa pakunki... Drugi - ten najmniejszy odpakowuję jeszcze wolniej, bo boję się, żeby go nie zmiażdżyć. Pod kolorowym papierem kryje się ozdobione jakimiś wzorkami metalowe pudełko. Delikatnie podnoszę jego pokrywkę na zawiasach do góry. No nie, a jednak... Wyciągam średniej wielkości, metalowy jak opakowanie scyzoryk. Niestety wygląda na drogi.
      - Ale przecież mówiłem wam, że nic takiego nie potrzebuję - mówię i lekko się uśmiecham, by nie pomyśleli, że mi się nie podoba. Bo w sumie to jest bardzo ładny, a w dodatku wygląda na porządny.
      - No przestań już, przecież widzisz, że jest świetny! Nie mogłem się oprzeć! - tato jest bardzo szczęśliwy i chyba zadowolony z siebie.
      - I spójrz tylko na napis! - odzywa się Mary, również radosna. Jaki napis? O co chodzi?
      Gdy przyglądam się bliżej mojemu prezentowi, dostrzegam, że jest coś na nim napisane. To moje imię i nazwisko, myślę, że prezentuje się tam wspaniale. Natomiast na drugiej stronie scyzoryka jest grawer z wzorem, który przypomina płomienie.
      - Jest super - mówię i przytulam się do rodziców. Oni uśmiechają się do mnie. "Sam bym taki chciał." - słyszę zdanie niby wypowiedziane głosem mojego taty.
      Została mi ostatnia paczka, ale teraz nie zdążę jej rozpakować - muszę iść do szkoły. Więc jeszcze raz dziękuję Mary i James'owi, zakładam nową, czarną bluzę z kapturem przez głowę (na szczęście jest dopasowana, nie "wisi" na mnie), by przy okazji pokazać się w niej rodzicom, chowam do kieszeni nowy scyzoryk, biorę plecak i idę na lekcje.
      Gdy jestem już pod salą, podbiega do mnie Sophie.
      - Spełnienia marzeń! - mówi i lekko mnie przytula. Wątpię, żeby się spełniły, ale tak w ogóle... Skąd ona wie o moich urodzinach?!
      - Dziękuję! - mówię zdziwiony. - Ale jak się dowiedziałaś? - uśmiecham się do niej.
      - Ma się swoje sposoby - mówi tylko i posyła mi tajemniczy uśmiech. Ale jakie sposoby?
      Nie zdążam o nic więcej zapytać, bo dzwoni dzwonek. Lekcje mijają, a ja nie mogę  z nią porozmawiać na żadnej przerwie, bo ona wciąż gdzieś ucieka. Ukrywa się przede mną? Nie wiem... Ale nie lubię żyć w takiej nieświadomości...
      Po lekcjach Sophie wreszcie do mnie podchodzi.
      - No to powiesz mi, czy nie? - pytam z uśmiechem.
      - Hmm... Raczej nie - uśmiechając się, dziewczyna pokazuje mi większość swoich białych zębów. - Ale za to mogę cię gdzieś zabrać z tej okazji - no nie, ona też chce mi robić jakieś niespodzianki? Wiem, to bardzo miłe z jej strony, ale ja naprawdę czuję się okropnie! Nigdy nie potrafię się jakoś odpowiednio zachowywać w takich wypadkach.
      - Przecież to tylko siedemnasta rocznica mojego urodzenia, dlaczego wszyscy muszą to tak świętować - zapytałem, jednak uśmiechnąłem się do niej, by nie pomyślała, że się na nią za to obrażam. - Naprawdę nie musisz nic dla mnie robić.
      - Oj, cicho! To nic szczególnego, zwykły wypad na ciasto do kawiarni! - złapała mnie za rękę i zaczęła ciągnąć w stronę centrum. Posłusznie poszedłem za nią, choć nadal trochę się obawiałem kilku rzeczy.
      Wreszcie doszliśmy do jej ulubionego lokalu. Usiedliśmy przy stoliku i zamówiliśmy dwa kawałki sernika. Kiedy czekaliśmy na ciasto, zaczęliśmy rozmawiać o szkole.
      - Dobrze, że na jutro nie mamy za wiele zadane, bo nie musimy się spieszyć z powrotem do domu - Sophie uśmiechnęła się do mnie.
      - No rzeczywiście - powiedziałem tylko. W sumie, to nie chciałem zbyt długo tu przesiadywać, bo w domu czekali na mnie rodzice no i ten nadal nie rozpakowany prezent, ale z drugiej strony... Nie chciałem też tak szybko żegnać się z Sophie. W końcu to jedno z moich wczoraj omawianych zdarzeń nie do spełnienia, a mama i tato chyba się nie obrażą... - Masz rodzeństwo? - zapytałem.
      - Nie, ale... Skąd to pytanie? - dziewczyna się zaśmiała.
      - A nie wiem, tak jakoś - uświadomiłem sobie, że naprawdę nie było ono na temat i zrobiło mi się trochę głupio, bo... Bo chyba trudno jest mi się teraz skupić i normalnie z nią rozmawiać.
      - No dobra, to teraz moje dziwne pytanie nie na temat. Lubisz swoje imię? - dlaczego ona o to pyta?!
      - No w sumie... Dosyć. No, nie jest najgorsze w każdym razie. Czemu pytasz?
      - Przypomniałam sobie, jak zareagowałeś na uwagę Ansela, trochę mnie to wtedy zdziwiło, że się na niego nie rzuciłeś - ona ma taki ładny kolor oczu. Ale zaraz, o czym ja znowu mówię?! - Ale nie martw się, mi się bardzo podoba - ktoś mi już to mówił... A, no tak, to jakaś dziewczyna pierwszego dnia. Może to była ona? Ale przecież siedziała po mojej prawej stronie, a ja nie zauważyłem, żeby ktokolwiek stamtąd ruszał w tym czasie ustami...
      - No to jesteś jedną z niewielu osób, która nie przezywa mnie tylko i wyłącznie syrenką Ariel - Sophie się zaśmiała. Jej śmiech również jest całkiem ładny.
      - Czyli mogę być z siebie dumna? - zapytała.
      - Oczywiście, że tak. Oprócz ciebie w tej grupie znajdują się jeszcze chyba tylko rodzice i nauczyciele. Dla reszty osób albo jestem Arielką, albo bezimiennym. Więc od dziś możesz się chwalić, że potrafisz poprawnie używać mojego imienia!
      Kiedy oboje wybuchliśmy śmiechem, pani podała nam nasze desery. Podziękowaliśmy i zabraliśmy się do jedzenia. Gdy już skończyliśmy, Sophie chciała zrobić jedną z rzeczy, których najbardziej się obawiałem.
      - Spoko, ja zapłacę! - powiedziała i wyciągnęła portfel.
      - Ej, zaciągnęłaś mnie tutaj, ale zapłacę sam. Największym prezentem i tak już było to, że wiedziałaś o moich urodzinach i chciałaś ze mną spędzić trochę czasu - Sophia lekko się zarumieniła.
      Kiedy już za nas zapłaciłem (dobrze, że miałem przy sobie dzisiaj pieniądze), wyszliśmy z kawiarni i stanęliśmy na środku placu. Tylko na nią popatrzyłem smutnym wzrokiem, bo pomyślałem, że zaraz będę musiał się z nią pożegnać.
      - Nie martw się, wiem, że musisz już iść - uśmiechnęła się na znak, że nie jest na mnie zła. Tylko skąd ona to znowu wie?!
      Miałem jeszcze powiedzieć jej coś na ten temat, wytłumaczyć się, ale ona mnie znowu uprzedziła.
      - Nie obrażę się, naprawdę - przytuliła mnie, przeprosiłem ją (w końcu dała mi to zrobić...), odprowadziłem kawałek do jej domu, pożegnaliśmy się i poszedłem do siebie.
      Paczka nadal leżała na stole w dokładnie tym samym miejscu. Mama siedziała na krześle obok. Czekała na mnie, ale nie była zła.
      - Muszę ci coś powiedzieć, Avriel - to musi być coś poważnego, zawsze tak jest, gdy Mary używa pełnej formy mojego imienia. Ale ona się uśmiecha. Nie wiem, czy mam się martwić. - Ta trzecia paczka nie jest od nas.
      - No nie, ktoś jeszcze angażuje się w moje urodziny?!
      - Nie bądź zły. To nic dziwnego, że rodzice obchodzą urodziny swojego dziecka, prawda? - stop. Rodzice? Jacyś inni rodzice? CO?! Prawdziwi rodzice? Co się stało?! - Nie chcę ci robić nadziei, niepotrzebnie cię nakręcać. Więc od razu mówię, że paczkę zostawili razem z tobą pod drzwiami - czyli może jednak nie byli tacy okropni? To zależy od zawartości... - I nie złość się też na nas, że tak długo to przetrzymywaliśmy, oni nas o to prosili. Musiałeś być na to gotowy. A oni stwierdzili, że siedemnaste urodziny to idealna okazja - ONI. Mary cały czas mówi o moich prawdziwych rodzicach. Chyba po raz pierwszy słyszę o nich tak dużo na raz. - Proszę - powiedziała, podając mi prezent i uśmiechnęła się.
      Po podziękowaniu poszedłem z pakunkiem na górę. Po raz kolejny ostrożnie obdarłem go z ozdobnego papieru i... I o mało co nie wybuchłem płaczem...






____________________






Zostawiam Was z zagadką :) Co może być prezentem, jak sądzicie? W ogóle - podoba się? I co sądzicie o Sophie? :D Proszę o komentowanie :3




No i na koniec... Mój nieudolny obrazek :P Wiem, że nie powala (samo zdjęcie też nie najlepszej jakości...) i nie za bardzo może Wam ujawnić, jak wyobrażam sobie Avriela, bo to rysunek chibi, ale inaczej chyba nie umiem :P Szczegółów brak, więc nie dowiecie się, jaki ma nos, czy nawet usta. Ale myślę, że to lepiej - nie będę narzucała wam sposobu wyobrażania go sobie :D Co o TYM sądzicie...? :




6 komentarzy:

  1. Słodki ten rysunek! Moja Arielka :") Sophie jest super ale coś mi się wydaje ze może być jak Arviel. Ciekawe co to za prezent.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Dzisiaj na lekcji rysowałam jeszcze Ansela (lekcje takie ciekawe XD) :D

      Usuń
  2. Super! Rysunek jest bardzo fajny :) A co do Sophie to mam wrażenie, że ona czyta w myślach, ale nie wiem ;) Co do prezentu to nie mam pomysłu... może to jakieś zdjęcie albo list?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak bardzo dziękuję :3 Następnych postaci rysunki (w tym samym stylu) też dodawać? :D

      Usuń
    2. Jasne, że dodawać :)

      Usuń
  3. Ughh co będzie w tym prezencie!? Przepraszam ,że ten kom będzie skromny ale jestem zaciekawiona :3 A no i super słodki obrazek!

    OdpowiedzUsuń