"Bo­hater nie jest od­ważniej­szy od zwykłego człowieka, ale jest od­ważny pięć mi­nut dłużej."

poniedziałek, 17 listopada 2014

Rozdział 10 - No to jestem bratem

      Dzisiaj o 17:00 mam się spotkać z Sophie. Teraz jest 15:17, więc mam jeszcze trochę czasu. Większość dnia dzisiejszego spędziłem z Cassidy. Mała naprawdę mnie polubiła. A z resztą, ja ją też. Nie spodziewałem się, że tak bardzo zaprzyjaźnię się z nową siostrą, tym bardziej, kiedy to dowiedziałem się, że ma mieć tylko kilka lat. A teraz ciągle z nią rozmawiam, opowiadam jej o naszym domu i sąsiedztwie, razem rysujemy i się bawimy.
      - To teraz pobawmy się w lekarza! - krzyczy Cassie i łapie mnie za rękę. Zaciąga mnie do swojego pokoju.

      Dość niechętnie z nią idę, bo wiem, że w sumie już niedługo będę musiał zacząć się przygotowywać. No ale zaczynamy zabawę. Nie jest to dla mnie zbyt fascynujące, bo jakoś w tym wieku nie kręcą mnie zabawy miśkami, tym bardziej przemawianie do nich i radzenie im, jaki syrop powinny pić, by wyzdrowieć. No ale cóż, taki już urok posiadania siostry...
      Nie bawimy się zbyt długo, bo z dołu woła mnie tato. Schodzę do kuchni i widzę go siedzącego przy stole z gazetą w rękach.
      - Hej, mógłbyś mi coś wytłumaczyć? - tato chyba był trochę zdenerwowany czy też zaniepokojony, ale ani trochę tego nie okazywał. - Chyba nie powinieneś się pokazywać tak w samym środku miasta, co?
      Na początku nie zrozumiałem o co mu chodzi. Jednak już po chwili mnie olśniło. Znowu musieli o mnie napisać w gazecie... Po co oni to robią?! Przecież nie chcę, żeby robili ze mnie jakiegoś bohatera, czy czegokolwiek innego tak publicznie! Wtedy też uświadomiłem sobie, że chyba mam kłopoty...
      - Tato, ja wiem, jak to wszystko wygląda, ale musiałem! Lepiej, żeby zobaczyli mnie tak, niż w moim "przebraniu". Lepiej, żeby moje zdolności przypisywali jakiemuś nieznajomemu gościowi z pomarańczowymi włosami i oczami, niż Avriel'owi Green'owi, prawda? - powiedziałem to wszystko bardzo szybko. Trochę się boję, że nie wytłumaczę tego James'owi w odpowiedni sposób.
      - No dobrze. Więc czekam, aż to wszystko mi wytłumaczysz - tato skierował wzrok prosto na moje oczy.
      Kiedy opowiedziałem mu całą historię od początku do końca, a także opowiedziałem o zdarzeniu z krwawiącym mężczyzną, James odrobinę się uspokoił. Wytłumaczyłem mu, że musiałem ich ratować, a przy tym nie wyglądać jak ta wszystkim znana wersja mnie. Wtedy przecież byłoby jeszcze gorzej. Na szczęście on zrozumiał. I choć nie do końca był co do tego przekonany i bał się o mnie oraz o to, że wszyscy mogą niedługo poznać prawdę, to udało mu się uśmiechnąć, pogratulować mi mojej odwagi, a także uznać, że jest ze mnie dumny. Potem mogłem już odejść.
      Poszedłem do swojego pokoju. Tam założyłem czarne bojówki (wyglądają trochę, jak te Bane'a), szarą koszulkę oraz czerwoną bluzę wkładaną przez głowę ze znakiem Flasha. No, ubrałem się dość "bohatersko", ale lubię takie klimaty...
      Następnie poszedłem do łazienki, gdzie pomalowałem włosy i założyłem soczewki. Na dole włożyłem czarne trampki. Gdy przejrzałem się jeszcze w lustrze, stwierdziłem, że naprawdę ubrałem się jak pół superbohater - pół superzłoczyńca. Mam nadzieję, że Sophie nie będzie to przeszkadzało...
      W końcu wyszedłem z domu i udałem się w kierunku centrum. Mam wielką nadzieję, że tym razem najromantyczniejszej chwili w moim życiu nie zepsuje banda niewyżytych idiotów...
      Jestem pod kawiarnią. To tu się umówiliśmy, choć do samej kawiarni nie mamy zamiaru wchodzić. Po prostu tu chyba było najłatwiej się znaleźć. Czekam.
      Po chwili przychodzi ona - tym razem jest w ślicznej jasnoniebieskiej sukience oraz w trampkach. Nie za "normalnie", ale też nie przesadnie elegancko. Włosy ma rozpuszczone. No nie, chyba jednak mogłem się "jakoś" ubrać...
      - Hej - mówię i ją przytulam. - Wybacz, że tak... Nieodpowiednio... Się ubrałem... - Powiedziałem trochę zmieszany.
      - Oh, nie martw się, sama chciałam przyjść w za wielkiej koszulce! Po prostu to była jedyna rzecz, która nadawała się do założenia - nie była ani brudna, ani wygnieciona - Sophie zaczęła się śmiać. Bardzo ślicznie się śmiać. - A twój strój łączący Bane'a i Flash'a bardzo mi się podoba - aż dziwne, że to zauważyła...
      Razem udaliśmy się nad staw. Długo siedzieliśmy tam na suchej trawie. Oczywiście musiałem być na tyle głupi, że nie wziąłem ze sobą koca, ale za to posadziłem ją na swoich kolanach. Siedzieliśmy tam dość długo, rozmawiając o pięknie otoczenia, a także o wczorajszym zdarzeniu. I wtedy nagle ona zaczęła mówić na temat naszego nieskończonego "spotkania"...
      - Dlaczego to musiało się przytrafić akurat wczoraj? Akurat jak było tak cudownie... - Popatrzyła się na mnie, po czym szybko wtuliła głowę w moje ramię.
      Przez jakiś czas w ogóle się nie odzywaliśmy. Znowu zdążyło zrobić się ciemno i zimno. Oddałem Sophie swoją bluzę. Flash nijak komponował się z jej cudowną sukienką, ale przynajmniej już nie marzła. Po chwili zakończyłem myślenie o czymś, nad czym przez ten czas ciszy się zastanawiałem i postanowiłem się odezwać.
      - Wiesz, w sumie wczoraj ci złoczyńcy przerwali nam coś dość ważnego... I, wybacz, miałem to zrobić już wczoraj, no ale przez nich nie było już potem okazji...
      Sophie znów popatrzyła się prosto w moje, obecnie niebieskie, tęczówki. I właśnie w tym momencie przyciągnąłem ją bliżej siebie i pocałowałem ją prosto w usta. Wreszcie mogłem poczuć to przyjemne ciepło, towarzyszące pocałunkowi. Wreszcie się udało.
      - W sumie, wiesz co? Teraz też był na to odpowiedni czas. Nawet lepszy niż tuż przed czy po napadzie - Sophie uśmiechnęła się i tym razem to ona mnie pocałowała.
      Niedługo po tym wstaliśmy z trawy i wolnym krokiem zaczęliśmy zmierzać w stronę domu Soph. Zrobiło się już naprawdę zimno.
      Odprowadziłem ją pod same drzwi. Przed wejściem do swojego domu, Sophie oddała mi bluzę, podziękowała za tak mile spędzony czas, przytuliła się do mnie i cmoknęła mnie w policzek. Tylko szepnęliśmy sobie dobranoc i zniknęła za drzwiami. Oczywiście po obdarowaniu mnie jeszcze jednym, prześlicznym uśmiechem. Poszedłem do siebie.
      Jestem w domu. Kiedy wchodzę do kuchni, rzuca się na mnie mała Cassie.
      - Gdzie ty tyle byłeś?! - pyta bardzo zdziwiona.
      - Z koleżanką, Cass. Musisz pamiętać, że nie możemy być przez cały czas razem! Jutro na przykład będę iść do szkoły. Nie będziemy się wtedy widzieć - mówię, jakbym powierzał jej moją tajemnicę. Ona patrzy na mnie smutnym wzrokiem, mówi coś w stylu "No dobrze, Avi" i odchodzi.
      Udaję się do swojego pokoju. Pakuję się do szkoły, a potem idę się myć. Następnie kładę się do łóżka i zaczynam myśleć o Sophie. Kiedy w głowie pojawia mi się jej obraz, kiedy tak cudownie się uśmiecha i jest ubrana tak pięknie, jak dzisiaj, na myśl od razu przychodzą mi słowa pewnej piosenki:

You look so wonderful in your dress
I love your hair like that
The way it falls on the side of your neck
Down your shoulders and back
We are surrounded by all of these lies
And people that talk too much
You got the kind of look in your eyes
As if no one knows anything but us


     Tak, w tym wypadku są idealne. Jednak nie zdążam dłużej się nad tym zastanawiać, bo drzwi mojego pokoju zupełnie niespodziewanie się otwierają. I wtedy też nagle do mojego łóżka wskakuje moja siostra.
      - Avi, ty nie możesz jutro iść! Z kim ja się będę bawić?! - Cassidy jest wystraszona.
      - Spokojnie, przecież po szkole od razu do ciebie wrócę - powiedziałem i przytuliłem ją do siebie.
      Wiedziałem, że nie mogę jej wyganiać, bo mogłaby poczuć się samotnie lub po prostu źle, a po takich doświadczeniach, jakich ona zdążyła już przeżyć należało się o nią bardzo troszczyć. Więc tylko przytuliłem ją jeszcze mocniej i pozwoliłem jej zasnąć w tej pozycji.
      Mogłoby się wydawać, że dla siedemnastolatka zaakceptowanie nowej, sześcioletniej siostry jest trudne albo ewentualnie jest czymś, na co on zupełnie nie zwraca uwagi. Jednak ja wiem, że Cassidy przeżywała kilka rzeczy, które ja także kiedyś przeżywałem i jako cel ustanowiłem sobie, by pod żadnym pozorem nie dopuścić, żeby przeżywała to w ten sposób, co ja. Bo takiego czegoś NIKT nie powinien przeżywać. A już na pewno nie moja jedyna i najukochańsza młodsza siostrzyczka.





____________________






No dobra, teraz zakończenie już bez żadnych morderczych niespodzianek :D Wiem, że wplątuje w to opowiadanie dużo superbohaterów i innych rzeczy, które lubię, wybaczcie ;c Ale ogólnie się podoba? :) Czekam na komentarze :3

No a tutaj przy okazji daję link do mojej ukochanej piosenki Ed'a Sheeran'a, której fragment napisałam w opowiadaniu (naprawdę skojarzyła mi się z tą sytuacją :D).
--> Tenerife Sea :3 

7 komentarzy:

  1. Faktycznie, zakończenie odrobinę mniej drastyczne :D :D Ja też bardzo lubię superbohaterów, więc dla mnie Avi ubrał się idealnie, a samo wplecenie Bane' a i Flasha mnie ucieszyło ;) Rozdział bardzo przyjemny, luźniejszy i taki "ciepły", wiesz, o co mi chodzi :) Podobał mi się tak samo, jak i poprzednie, czyli bardzo, bardzo :) Ogólnie piszesz wspaniałe opowiadanie :)
    Pozdrawiam :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Więc jednak coś większego ;) Ciebie również przepraszam za brak znaku życia poprzez komentarz :\ Super że dodajesz rzeczy które lubisz, bo w końcu to twoje opowiadanie nie kogoś innego. Możesz robić co chcesz ale błagam nie zabijaj mi bohaterów!!! Cassi jest taka urocza >.< Też bym chciała taką siostrzyczkę, i jeszcze jak zasnęła. Bardzo fajnie napisane i ciesz się masz talent! ! Co do drastycznego końca, tak ten jest o wiele mniej drastyczny :)
    Pozdrawiam i WENY ! ! !
    BlueNight

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za to wszystko :) Nie mam zamiaru nikogo zabijać, bo z czytelniczego doświadczenia wiem, jak to boli ;___;

      Usuń
  3. Mi też ta piosenka skojarzyła z tym momentem :) Po prostu ją kocham <3 A co do samego rozdziału to wspaniały. Bardziej pogodny niż poprzedni ;) Z niecierpliwością czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :3 A pisenka też jedna z moich ulubionych :D

      Usuń
  4. Świetne:) piosenka idealnie pasuje :D nie mam jakoś weny na pisanie komentarza wiec czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń