"Bo­hater nie jest od­ważniej­szy od zwykłego człowieka, ale jest od­ważny pięć mi­nut dłużej."

czwartek, 20 listopada 2014

Rozdział 11 - Mam wybór... Ale jaki?

      Gdy się budzę, zauważam, że nadal przytulam Cassidy. Dobrze, że jej w nocy nie zgniotłem... Ona jeszcze śpi, więc ostrożnie wychodzę z łóżka, poprawiam jej kołdrę i po cichu wychodzę z pokoju. Na szczęście NADAL śpi, także zamykam drzwi.
      Idę do łazienki, przygotowuję się. Dzisiaj już chyba nie zdążę pobiegać, bo wstałem za późno. I w tym wypadku tylko jem płatki z mlekiem, biorę plecak i udaję się do szkoły.
      Na miejscu przeżywam siedem całkowicie nudnych lekcji. Podczas nich udaje mi się nawet zdobyć dwie piątki. Na ostatniej lekcji Ansel postanawia, że znowu sobie ze mnie "pożartuje" i gdy dobrze odpowiadam na pytanie zadane przez nauczycielkę od geografii rzuca bardzo śmiesznym tekstem:
      - Brawo, 5 punktów dla Gryffindoru, Weasley! - po czym dumnie się uśmiecha i krzyżuje ręce, gdy większość klasy wybucha głośnym śmiechem. Więc przypomnieł sobie dzień, w którym "zafarbowałem" sobie włosy na rudo...
      - Wow, podziwiam, nowy żarcik - mówię tylko i jak najpiękniej się do niego uśmiecham. Sophie chichocze.
      I wreszcie mamy koniec szkoły. Kiedy stoję już przed budynkiem, podchodzi do mnie Soph i wiesza mi się na szyi. Zaczynam ją łaskotać, więc się puszcza. Ale zanim spada na ziemię, szybko ją łapię, po czym borę ją na ręce i wynoszę z terenu szkoły. Teraz jesteśmy w małym parczku, który znajduje się dosłownie obok niej.
      - Przepraszam, nie możemy się dzisiaj spotkać - odpowiadam na jej jeszcze nie zadane pytanie ze smutną miną. - Mam coś do załatwienia.
      - Spoko, przecież nie musimy wychodzić gdzieś razem codziennie - Sophie zaczyna patrzeć prosto w moje oczy.
      - Ah tak? Więc wcale nie miałaś o to zapytać? - pytam i unoszę brew.
      - No cicho, to nie ważne! - odpowiada, a następnie całuje mnie w policzek. - W takim razie żegnaj, Avrielu Greenie!
      - Do jutra, Sophie Stafford! - całuję ją w usta i udaję się do domu.
      Zanim zacznę zabawe z Cassie, którą jej obiecałem, idę do swojego pokoju. Jeszcze w szkole przypomniałem sobie o nieotwartej wcześniej paczce.
      Wyciągam pakunek z szuflady. Najpierw wyciągam z niego segregator, który już po chwili okazuje się albumem na zdjęcia. Na cudowne zdjęcia. Na początku są fotografie z czasów, gdy moi prawdziwi rodzice byli nastolatkami, a potem już "młodymi dorosłymi" - znajdują się na nich oni (czasem razem, czasem osobno), ich domy, jakieś zwierzęta i różne inne rzeczy. Dalej są już jako małżeństwo - zdjęcia ze ślubu, ich nowego domu, z kolejnych wspólnych wycieczek. I na samym końcu - zdjęcia ze mną. Rodzice uchwycili na obrazkach chwile, kiedy jestem jeszcze w brzuchu mamy, ona w szpitalu, my w szpitalu, pierwsze zdjęcie w domu, pierwsza kąpięl i dużo innych momentów. Pod niektórymi są krótkie opisy typu "przeprawa przez dżungle" (to akurat pod zdjęciem z jakiegoś buszu...). Gdy patrzę na to wszystko, mam łzy w oczach. Ale staram się je powstrzymać i przechodzę do kolejnej części prezentu.
      Z pudełka wyjmuję dalszy jego element, który dodatkowo zapakowany jest w ozdobny papier. Rozcinam go delikatnie scyzorykiem i zastanawiam się, na co właśnie patrzę.
      Tym razem to coś w stylu książki. Na okładce widnieje napis:

Zawsze masz jakiś wybór. I to ty decydujesz, czy ma być zły, czy dobry...

      Nadal nie wiem, co to jest. Otwieram to na pierwszej stronie i widzę dedykację:

Phoenix'ie - pamiętaj, żeby Twoje wybory zawsze były prawidłowe i odpowiednie! Nie zawiedź nas!
Mama i tato

      Dalsze strony też są zapisane ręcznie. Może to jakiś dziennik. Na drugiej stronie widzę cząstkową odpowiedź na moje pytanie:

Korzystaj z tego poradnika, gdy tylko będziesz miał jakieś wątpliwości co do swojej osoby oraz swoich umiejętności, wad i zalet. Jednak pamiętaj, że niektóre rzeczy mogą się nie zgadzać z rzeczywistością. W końcu nie jesteśmy tą samą osobą :)
Tato

Więc on też TAKI był. I to dlatego właśnie on pokazał mi, jaką mam moc. A może bardziej - jaką mam JEDNĄ z mocy? W każdym razie już wiem, że ten poradnik to coś, czego potrzebowałem. Zdecydowanie potrzebowałem.
      Otwieram go na kolejnej stronie. Nie mogę uwierzyć w to, co właśnie czytam...






____________________






Wiem, że rozdział bardzo krótki, no ale przecież nie mogę wam wyjawić za dużo informacji na raz, prawda? ;) Podoba się? Proszę, komentujcie (mam na myśli tych, którzy czytają i w ogóle nic nie piszą... ;c)! Przecież nawet jak nie macie konta, to można anonimowo... A ja po prostu chcę wiedzieć, co sądzicie! :D A poza tym - wiecie, jakie to motywujące jest?! :)

11 komentarzy:

  1. A kiedy rodziece Avriela go oddali? No wiesz o co mi chodzi ;_; fajnie ze dali mu cały album :") poradnik jak być super bohaterem lub czarnym charakterem XD Sophie ♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie nie do końca wiem, o co Ci chodzi XD

      Usuń
    2. Chodzi mi o to ile miesięcy miał jak go oddali jego adopcyjnym rodzica jezu jak ja nie umiem się wypowiedzieć XD

      Usuń
    3. Nie, spokojnie. W sumie na początku ta pomyślałam, ale stwierdziłam, że może Ci chodzić o coś innego XD Ale gdzieśtam w którymś rozdziale w tym liście było napisane, że niecały miesiąc :D

      Usuń
  2. Super! Ciekawa jestem co jest dalej napisane w tym albumie.Jakie jeszcze Avriel ma moce? No i jak potoczą się sprawy z Sophie? ;) Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Brawo, 5 punktów dla Gryffindoru, Weasley!" Jesteś genialna! Ty, nie Ansel, bo to prawda, było to mocno dziecinne i głupie, ale to, że tego użyłaś... :D On ją wynosi na ramionach ze szkoły? Jak dla mnie przesada. Ja bym się spaliła ze wstydu, ale to ja :D Najbardziej podoba mi się, że nie zrzucasz wszystkiego na raz na głównego bohatera. W sensie stopniowo i powoli dowiaduje się, i on i czytelnicy, kim jest, co potrafi, co się wydarzyło itp. Ciekawa jestem, czy mama Arviela też miała jakieś moce, czy tylko jego tato. Nie mogę się doczekać, co z tego wszystkiego wyjdzie, co będzie dziać dalej. Nie wiem czego mam się spodziewać. Ale myślę, że się nie zawiodę :) Masz talent, wyobraźnię, piszesz po prostu wspaniale. Myślę, że jeżeli nabierzesz wprawy, praktyki, to wydasz książkę. I to nie jakąś pierwszą lepszą, tzw. "całkiem spoko", tylko na prawdę dobrą książkę :) Taką, że bloggerzy będą w swoich opowiadaniach ją wykorzystywać, tak jak Ty zrobiłaś to teraz, w tym rozdziale :) Nie chcę Cię tu lodzić, czy coś, ale po przeczytaniu 11 rozdziałów tego opowiadania i po Twoim drugim opowiadaniu (tu przeczytałam nie wiele, ale to nie dlatego, że mi się nie podoba, tylko z powodu braku czasu), uważam, że jesteś do tego zdolna :) Masz potencjał, brakuje Ci tylko wprawy, więc pisz, pisz i jeszcze raz pisz :) Jak wydasz książkę, daj znać, na pewno przeczytam. Bo uwielbiam czytać to, co piszesz! :) Pozdrawiam i życzę dużo, dużo weny :)
    P.S. Nie martw się, doczytam "Cichego Anioła" z wielką przyjemnością :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Łudzić" nie "lodzić" :D Ja jestem chyba jakimś geniuszem zbrodni :D Tak to jest z potokiem słów i zepsutą klawiaturą :D

      Usuń
    2. Spoko, lodzić też może być, cokolwiek by miało to oznaczać :D Kolejny raz bardzo dziękuję za te wszystkie miłe słowa :3 Jeju, wydanie własnej książki od zawsze było moim marzeniem ^___^ Tak bardzo chciałabym, žeby spełniło się wszystko to, co tutaj napisałaś :') Wiem, że jeszcze nie piszę tak cudownie, ale staram się poprawiać. W porównaniu do tego, co pisałam kilka lat temu, to i tak jest bardzo dobrze XD A co do moich OBECNIE pisanych innych opowiadań - właśnie przy okazji piszę jeszcze trzecie, choć na razie go jeszcze nie publikuję. Ale ogólnie zauważam, że im nowsze opowiadanie, tym lepiej to wygląda :D Więc na koniec jeszcze raz dziękuję! :3

      Usuń
  4. Ughh musiałaś w takim momencie przerwać?! Nie złoszczę się i czekam na kolejny :) ! !

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział genialny. Przerwałaś w takim momencie, że niepotrafię się doczekać następnego rozdziału. Jestem bardzo ciekawa, jak potoczą się sprawy z Sophie.

    http://tommorow-is-beautifull-dream.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń