"Bo­hater nie jest od­ważniej­szy od zwykłego człowieka, ale jest od­ważny pięć mi­nut dłużej."

piątek, 14 listopada 2014

Rozdział 7 - Phoenix Ledger

      Na początku widzę kopertę i duży segregator z napisem "Nie zapominaj - nigdy". Niby nic niezwykłego, tak? To spróbuj sobie wyobrazić, że twoi rodzice w pewnym momencie nagle zniknęli i nie masz pojęcia jak brzmiały ich głosy, jak wyglądało ich pismo, w jaki sposób się uśmiechali, a nawet jak wyglądali. I zupełnie niespodziewanie możesz zobaczyć większość z tych rzeczy po raz pierwszy. Teraz już wiesz, dlaczego chciałem płakać? W sumie teraz, wyobrażając sobie to wszystko, co może znajdować się w środku nadal chce mi się płakać. Ale nie potrafię określić, czy to ze szczęścia, ze smutku, wzruszenia, złości, bezradności czy też może zupełnie bez powodu.
      W końcu decyduję się, że pierwszą otworzę kopertę, jednak zanim to zrobię, dokładnie się jej przyglądam. Koperta, jak koperta - zwykła, biała, z trójkątnym "zamknięciem". Więc co mnie interesuje? Napis... Także czytam:


Szanowny Pan
Phoenix Ledger


      To na pewno do mnie...? No dobra, otwieram... I znów chce mi się płakać:
  
   Drogi Phoenix'ie!

   Piszemy do ciebie ten list już teraz, gdy masz niecały miesiąc, byś mógł go przeczytać dokładnie w dniu Twoich siedemnastych urodzin. Pewnie nie nazywasz się już teraz Phoenix, bo pozwoliliśmy Twoim obecnym opiekunom nadać Ci imię, nie mówiąc im o tym, które dostałeś od nas. Piszemy list w pośpiechu, ponieważ ogólnie nie mamy wiele czasu. Mamy Ci tyle do przekazania!
   Najpierw chcemy wyjaśnić Ci sprawę Twojego oddania. Naprawdę nie chcieliśmy tego robić, ale zostaliśmy zmuszeni. Jednak przed dokonaniem tego starannie wybraliśmy idealną rodzinę dla Ciebie - dość młode małżeństwo, które pragnie mieć dzieci, choć nie może. Obserwowaliśmy ich przez długie godziny, analizowaliśmy, czy aby na pewno się nadają. W końcu - nie możemy już dłużej czekać. Dziś nadszedł ten dzień, w którym kończy się czas i trzeba szybko ratować Twoje życie.
   Niestety - musimy zbliżać się do końca, bo za chwilę wyruszamy. Ale nie martw się, zostawiliśmy Ci jeszcze kilka wskazówek, żebyś wiedział co robić i jeszcze trochę się doinformował.
   Kiedy będziesz to czytał, pewnie już dawno nie będziemy żyli, ale w każdym razie pamiętaj - kochamy Cię, zawsze kochaliśmy i będziemy Cię kochać najmocniej jak się da. I nic tego nie zmieni. Nigdy.
   Więc żegnaj, synku. Mamy nadzieję, że Ci tam dobrze i że radzisz sobie jakoś bez nas.


Veronica i Steve Ledger / Mama i Tato


      Nie wiem, co mam myśleć. To takie cudowne, a zarazem smutne, gdy wpatruję się w ich odręczne pismo i odczytuję słowa skierowane prosto do mnie. A zarazem mam jeszcze tyle pytań... Co mi groziło? Kto zabił rodziców? Co mają mi jeszcze do wyjaśnienia? Kim tak naprawdę jestem...?
      Rozmyślanie przerywa mi nawoływanie Mary. Teraz mam jeszcze większe wątpliwości, czy mogę ją nazywać "mamą", pomimo że moja prawdziwa mama nie żyje. Wkładam nierozpakowane jeszcze pudełko, które było w zestawie z listem na samo dno szuflady w biurku i schodzę do kuchni.
      W ciszy jemy późny obiad. Potem zbieram naczynia, myję je szybko i idę się przebrać. Zakładam jeszcze sportowe buty i idę pobiegać.
      Poruszając się w tak szybkim tempie, o niczym nie myślę. O wszystkim zupełnie zapominam. Nie jestem smutny, wesoły, ani przerażony. Nic. Po prostu biegnę.
      W końcu wracam do domu. Bez żadnych myśli, skupiony na niczym. Wchodzę do środka i witam się z Mary. Przypominam sobie, że na jutro mam trochę zadane, więc siadam przy biurku i wyciągam zeszyty oraz książki. Robię zadania i trochę się uczę, choć bardzo trudno jest mi ogarnąć myśli.
      Gdy kończę z przygotowaniami do szkoły, jestem już strasznie zmęczony, więc szybko idę się umyć, a potem kładę się do łóżka. Na sen raczej nie będę długo czekał, ala chcę jeszcze chwilę o czymś pomyśleć... Mianowicie - nadal męczy mnie, skąd Sophie wiedziała o moich urodzinach oraz o tym, że musiałem, a właściwie chciałem wracać do domu? Przecież jej o tym nie mówiłem... A może zachowywałem się jakoś dziwnie. A może... Może po prostu ma swoje źródła? Wypowiadając w myślach ostatnie zdanie uśmiecham się. I to koniec myślenia na dziś, bo czeka na mnie... Sen...





____________________






I jak? :) Podoba się rozdział? I... Podoba się prawdziwe imię i nazwisko Avriela? :D 




Mam następny rysunek... Tym razem Ansel :P Mam nadzieję, że nie macie tego dosyć? W sensie mojej "sztuki" :P





6 komentarzy:

  1. Świetnie! Co do imienia i nazwiska to muszę ci powiedzieć, że masz talent to wymyślania ciekawych imion :) A rysunki są ekstra i czekam na następne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha dzięki :D Co do imion - zawsze niby mam na nie tyle pomysłów, ale z drugiej strony strasznie długo się na jakieś decyduję, zmieniam je 50 razy i w końcu wychodzi zupełnie co innego, niż planowałam :p

      Usuń
  2. Twoje opowiadanie mnie nie nie interesuje? To nie tak :D Przepraszam, ale nie mogłam znaleźć na tygodniu czasu :( Twoje opowiadanie mnie BARDZO interesuje. Już wszystko nadrobiłam ;) Masz świetny styl, bogatą wyobraźnię, talent do pisania i tak jak napisała Koleżanka na górze, talent do wymyślania imion. Phoenix? Cudownie. No i talent do rysowania. Takie fajne, przyjemne, sympatyczne, proste rysunki, jak w kreskówce :) Ubogacają post, pokazują jak Ty sobie wyobrażasz postacie i w ogóle są fajne :D Chcę ich więcej, są słodkie. Twoje postacie są według mnie barwne, wyraziste i lubię je. Jeszcze nie miałam za bardzo okazji ich poznać, ale że się tak wyrażę, podbiły moją sympatię ;) Ciekawa jestem, o co chodzi z Sophie. No i o co chodzi z głównym bohaterem :D, bo to najważniejsze :) I smutny był ten list od prawdziwych rodziców :(W każdym razie, wszystko jest u Ciebie świetne. Wiesz, ja popełniam masę błędów w pisaniu, więc nie znam się widocznie za dobrze (ale pracuję nad tym. Będę o tym wszystkich zapewniać :D), ale u Ciebie ja nie widzę błędów :) Czyta mi się bardzo przyjemnie, nie nudzę się, wręcz przeciwnie. Dla mnie jest wspaniale i możesz mówić, że jestem Twoją fanką ;) Czekam na rozkręcenie się akcji jeszcze bardziej. I jeżeli nie komentuję, nie znaczy, że już się tym nie interesuję ;) Po prostu nie miałam czasu, chociaż nie masz długich rozdziałów. Jest super! Dlatego pisz, rysuj i ciesz się, bo masz potencjał bardzo duży. Piszesz zwięźle, ciekawie i bardzo przyjemnie się czyta (powtarzam się? :D) Przemawiasz do ludzi w ten sposób, po prostu :) Twój blog jest jednym z moich ulubionych blogów. I to tyle. Nie będę się więcej rozpisywać, bo chodzi mi o jedno. Mianowicie, chcę tylko przekazać Ci, że Ty jesteś i Twoje opowiadanie jest świetne!. Jak tak piszę, to zaraz jest krytykowana, że słodzę i moje słowa są puste. To przykre, bo ja chcę być tylko miła i powiedzie, co myślę. Mam nadzieję, że mnie rozumiesz i mnie tak nie oceniasz. Życzę Ci dużo, dużo weny i super pomysłów. Pozdrawiam :)
    http://batmaniaopowiadaniabarbragordonsstory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, rozumiem Cię co do braku czasu :) Może tego nie widać, ale też normalnie nie mam go zbyt wiele... I nie mam zamiaru pisać, że Twoje słowa są puste, ani nic w tym stylu, bo to właśnie takie komentarze są najcudowniejsze i motywują najbardziej :) Bardzo Ci dziękuję za tak długi i miły komentarz, za odwiedzanie bloga oraz za bycie moją fanką! :D

      Usuń
    2. A tamten komentarz, że może Cię to nie i.teresować nie miał być żadnym zażaleniem, czy czymś w tym rodzaju, tylko chciałam wyrazić, że się nie narzucam :)

      Usuń
    3. Wiem, wiem :) Śmiałam się tak tylko ;)

      Usuń